Oh, you are my everything
Oh, you are my everything
Rozchyliłam lekko wargi, by zaczerpnąć powietrza, jednak wtedy dostrzegłam jak Jego wzrok utkwił na moich ustach. Spojrzałam na Jego wargi, które aż prosiły się o pocałunek. Czemu miałam taką cholerną ochotę Go pocałować? Oddychałam głośno, a On co chwilę spoglądał na moje wargi.
- Może.. Chodźmy już.- odeszłam od Mario, próbując powstrzymać swój uśmiech. To było dziwne.. jak cholera. Szatyn podbiegł do mnie i czym prędzej popędziliśmy do mojego mieszkania. Wbiegliśmy do klatki schodowej z myślą, że winda jest już zrobiona, jednak rozczarowałam się.
- Czyli zapitalasz na dziewiąte piętro.- uśmiechnął się sztucznie.
- Nie wchodzisz?
- Nie, raczej nie.
- Daj spokój. Będziesz mókł? Pójdziesz jak przestanie padać. Chodź.- złapałam Go za rękę i popędziliśmy na górę. Kiedy byliśmy już w moim mieszkaniu, postanowiłam zrobić nam gorącą czekoladę. Zawsze piłam ją z Davidem w pochmurne, deszczowe wieczory. Czasem tak bardzo brakuje mi Jego obecności. Chwil spędzonych razem. W moich oczach zebrały się łzy. Za wszelką cenę, chciałam ukryć swój skutek. Powiedziałam Mario, że idę przygotować Mu jakieś ubrania na zmianę i zniknęłam za drzwiami pokoiku. (1, 2) Przesunęłam drzwi wielkiej szafy, wyjmując z jednej półki koszulkę. Spojrzałam na nią z bólem. Serce rozpadało mi się na małe kawałeczki..
Biegali po całym pomieszczeniu, rzucając w siebie mąką. Byli cali biali. Wyglądali jak widmo ze strasznego horroru. Miała rozmazany tusz pod oczami, od ciągłego śmiechu. Łzy, które roniła pod wpływem szczęścia i śmiechu, spływały ciurkiem po Jej lekko zaczerwienionych policzkach. Niemal co chwilę wybuchała śmiechem. Bawił Ją widok złego Davida.
- Małpo, zniszczyłaś moją koszulkę!- wrzasnął, obdarowując siostrę morderczym spojrzeniem. Ta zaśmiała się z bruneta.- Teraz muszę się przebrać.- westchnął, a Jego ręce bezwładnie opadły wzdłuż talii.
- No, popatrz. Jak mi Cię szkoda.- położyła dłoń na sercu, śmiejąc się przy tym szyderczo. Brunet gwałtownie zerwał się ze swojego miejsca, na co młoda Neumayer wrzasnęła, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem, rzucając się w ucieczkę przed bratem.
Prychnęłam śmiechem przez płacz, niemalże dławiąc się własnymi łzami. Przyłożyłam poplamioną koszulkę do twarzy, by stłumić odgłosy wydobywające się z moich ust. Poczułam ten zapach perfum, do których nie wracałam od tamtego pamiętnego dnia. Kurewsko piękne i kurewsko mocne.
Usłyszałam jak drzwi otwierają się, a do pokoju wchodzi młody Niemiec. Pośpiesznie otarłam wierchem dłoni mokre od płaczu policzki, po czym szybko wrzuciłam koszulkę do szafy, a wybrałam spodnie dresowe i zwykłą, luźną bluzkę na ramiączkach.
- Proszę, dla Ciebie. Tutaj obok jest łazienka, możesz się przebrać.- podałam szatynowi ubrania i wyszłam z pokoju.
- Ej, Ness. O co chodzi?- wybiegł za mną, by po chwili złapać mnie za ramie.
- O nic. Przebierz się.- syknęłam nawet na Niego nie spoglądając. Tak bardzo próbowałam powstrzymać spływające po policzkach łzy, jednak moje chęci nie miały żadnego znaczenia. Musiałam w końcu się wypłakać i opowiedzieć o tym komuś. Jednak wtedy nie byłam na to jeszcze gotowa. Nie wiedziałam czy mogę ufać Mario i czy jest na tyle poważnym facetem, aby zachować to dla siebie.
- Chodź tutaj.- powiedział i chciał mnie do siebie przytulić, jednak wyminęłam Go i szybko zamknęłam się w łazience. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Po moich policzkach spływały kolejne łzy.
Wdech.
Wydech.
Wdech.
Wydech.
Zawsze pomaga.
Podobno miałaś być silna, no nie?
Jasne.
Już nie pamiętasz? Przecież wszystko co się w życiu dzieje, ma jakiś cel.
Dzięki, mój mózgu. Nie musisz mi tego powtarzać na każdym kroku. Naprawdę nie mam sklerozy.
Czasami naprawdę się zastanawiam, co jest ze mną nie tak. Od kiedy tylko pamiętam, wszyscy powtarzali mi, że jestem dziwna. Momentami nawet zaczynałam w to wierzyć, jednak wtedy z pomocą przychodził David i powtarzał: Jesteś po prostu inna. To nic złego. Oni wszyscy, po prostu Ci tego zazdroszczą. Nie musisz udawać kogoś innego, by być wyjątkową. I Oni to wiedzą, tylko żal Im dupę ściska. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Wzięłam kolejny wdech i wyszłam z łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. Spojrzałam na szatyna, który siedział na oparciu kanapy, tępo patrząc w podłogę.
- Powiem Ci coś. I możesz mówić co chcesz, ale to wiem na pewno.- już chciałam Mu coś powiedzieć, jednak On kontynuował.- Wiesz po co są problemy?- spojrzał na mnie.- Żeby udowodnić temu pierdolonemu losowi, że zawsze dasz radę.- dokończył. Zaśmiałam się cicho.
- I wiesz co Ci jeszcze powiem? Może nie znam Cię tak dobrze jak Kuba i Agata, ale widzę, że jesteś silna. I nie wiem o co chodzi, ale wiem, że poradzisz sobie... Bo nie z takimi rzeczami dawałaś sobie radę, nie? To co? Teraz nie dasz?- patrzył na mnie tymi brązowymi oczami, które mogłyby rozkochać w sobie nie jedną dziewczynę. Jednak ja uodporniłam się na takie rzeczy. Nie ruszają mnie słodkie uśmieszki, piękne oczka, czy czułe gesty. Może kiedyś Wam to opowiem...
Następny dzień
Kolejny tydzień. Kolejny poniedziałek i kolejne osiem godzin spędzone w pracy. Nie powiem. Lubię swoją pracę. Mogę spotkać nowych ludzi, choć zwykle nie zamieniam z Nimi zbyt wiele słów. Jednak, kiedy pod koniec mojej zmiany, przychodzi taki.. ktoś i choć ma przed sobą kartę i zadaje tak bardzo idiotyczne pytania, to naprawdę człowieka może szlak jasny trafić.
Biegali po całym pomieszczeniu, rzucając w siebie mąką. Byli cali biali. Wyglądali jak widmo ze strasznego horroru. Miała rozmazany tusz pod oczami, od ciągłego śmiechu. Łzy, które roniła pod wpływem szczęścia i śmiechu, spływały ciurkiem po Jej lekko zaczerwienionych policzkach. Niemal co chwilę wybuchała śmiechem. Bawił Ją widok złego Davida.
- Małpo, zniszczyłaś moją koszulkę!- wrzasnął, obdarowując siostrę morderczym spojrzeniem. Ta zaśmiała się z bruneta.- Teraz muszę się przebrać.- westchnął, a Jego ręce bezwładnie opadły wzdłuż talii.
- No, popatrz. Jak mi Cię szkoda.- położyła dłoń na sercu, śmiejąc się przy tym szyderczo. Brunet gwałtownie zerwał się ze swojego miejsca, na co młoda Neumayer wrzasnęła, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem, rzucając się w ucieczkę przed bratem.
Prychnęłam śmiechem przez płacz, niemalże dławiąc się własnymi łzami. Przyłożyłam poplamioną koszulkę do twarzy, by stłumić odgłosy wydobywające się z moich ust. Poczułam ten zapach perfum, do których nie wracałam od tamtego pamiętnego dnia. Kurewsko piękne i kurewsko mocne.
Usłyszałam jak drzwi otwierają się, a do pokoju wchodzi młody Niemiec. Pośpiesznie otarłam wierchem dłoni mokre od płaczu policzki, po czym szybko wrzuciłam koszulkę do szafy, a wybrałam spodnie dresowe i zwykłą, luźną bluzkę na ramiączkach.
- Proszę, dla Ciebie. Tutaj obok jest łazienka, możesz się przebrać.- podałam szatynowi ubrania i wyszłam z pokoju.
- Ej, Ness. O co chodzi?- wybiegł za mną, by po chwili złapać mnie za ramie.
- O nic. Przebierz się.- syknęłam nawet na Niego nie spoglądając. Tak bardzo próbowałam powstrzymać spływające po policzkach łzy, jednak moje chęci nie miały żadnego znaczenia. Musiałam w końcu się wypłakać i opowiedzieć o tym komuś. Jednak wtedy nie byłam na to jeszcze gotowa. Nie wiedziałam czy mogę ufać Mario i czy jest na tyle poważnym facetem, aby zachować to dla siebie.
- Chodź tutaj.- powiedział i chciał mnie do siebie przytulić, jednak wyminęłam Go i szybko zamknęłam się w łazience. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Po moich policzkach spływały kolejne łzy.
Wdech.
Wydech.
Wdech.
Wydech.
Zawsze pomaga.
Podobno miałaś być silna, no nie?
Jasne.
Już nie pamiętasz? Przecież wszystko co się w życiu dzieje, ma jakiś cel.
Dzięki, mój mózgu. Nie musisz mi tego powtarzać na każdym kroku. Naprawdę nie mam sklerozy.
Czasami naprawdę się zastanawiam, co jest ze mną nie tak. Od kiedy tylko pamiętam, wszyscy powtarzali mi, że jestem dziwna. Momentami nawet zaczynałam w to wierzyć, jednak wtedy z pomocą przychodził David i powtarzał: Jesteś po prostu inna. To nic złego. Oni wszyscy, po prostu Ci tego zazdroszczą. Nie musisz udawać kogoś innego, by być wyjątkową. I Oni to wiedzą, tylko żal Im dupę ściska. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Wzięłam kolejny wdech i wyszłam z łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. Spojrzałam na szatyna, który siedział na oparciu kanapy, tępo patrząc w podłogę.
- Powiem Ci coś. I możesz mówić co chcesz, ale to wiem na pewno.- już chciałam Mu coś powiedzieć, jednak On kontynuował.- Wiesz po co są problemy?- spojrzał na mnie.- Żeby udowodnić temu pierdolonemu losowi, że zawsze dasz radę.- dokończył. Zaśmiałam się cicho.
- I wiesz co Ci jeszcze powiem? Może nie znam Cię tak dobrze jak Kuba i Agata, ale widzę, że jesteś silna. I nie wiem o co chodzi, ale wiem, że poradzisz sobie... Bo nie z takimi rzeczami dawałaś sobie radę, nie? To co? Teraz nie dasz?- patrzył na mnie tymi brązowymi oczami, które mogłyby rozkochać w sobie nie jedną dziewczynę. Jednak ja uodporniłam się na takie rzeczy. Nie ruszają mnie słodkie uśmieszki, piękne oczka, czy czułe gesty. Może kiedyś Wam to opowiem...
Następny dzień
Odetchnęłam głęboko, kiedy wyszłam z restauracji. Jedyne o czym w tamtej chwili marzyłam to moje łóżko. Tamten dzień był naprawdę męczący. Już dawno nie było tak dużego ruchu jak wtedy. Szłam szybkim krokiem do swojego mieszkania, by jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku.
Kiedy byłam już pod blokiem, czym prędzej weszłam do klatki schodowej, ciesząc się, że za chwilę znajdę się w wymarzonym w tamtym momencie miejscu. Jednak mój entuzjazm szybko zgasł, kiedy zobaczyłam, siedzącego na schodach Maxa. Westchnęłam i ruszyłam. Jednak kiedy przechodziłam obok Niego, złapał mocno za moją nogę. Wzdrygnęłam się, prawie spadając z tych nieszczęsnych schodów.
- Puszczaj!- warknęłam, próbując Mu się wyrwać. Zaśmiał się szyderczo.
- Skąd wracasz kotku?- uśmiechnął się głupio. Zacisnęłam wargi w wąską kreskę, próbując nie dać się sprowokować. Cholerny dupek!
- Nie Twój zasrany interes.- wyrwałam się z Jego uścisku. Wstał.
- No powiedz. Tylko pytam.- zaśmiał się.
- Spierdalaj.- syknęłam. Chciałam odejść, jednak ten złapał za moje ramie, tym samym nie pozwalając mi odejść.- Skoro tak bardzo interesujesz się moim życiem, to widocznie nie masz własnego.- uśmiechnęłam się szyderczo i czekałam na Jego odpowiedź.
- Nie, nie. Chciałem tylko skorzystać z Twoich usług, panienko Neumayer.
Dupek!
Dupek!
- Sugerujesz, że jestem dziwką?- spytałam szorstko, a kiedy tylko zobaczyłam jak kąciki Jego ust wędrują ku górze, moja cierpliwość się skończyła. Podniosłam rękę i zamachnęłam nią, uderzając w Jego lekko zaczerwieniony policzek, wkładając w to całą swoją siłę. Był zaskoczony. I co, Kastner? Nie spodziewałeś się, że panienka Neumayer potrafi tak uderzyć? Zaśmiałam się pod nosem i czym prędzej pobiegłam do swojego mieszkania, bojąc się tego co mogłoby się wydarzyć po tym co zrobiłam.
Zamknęłam się w mieszkaniu, po czym zdjęłam kurtkę, wieszając ją na wieszaku, a buty położyłam przy szafce. Kiedy tylko znalazłam się w salonie, niemal od razu rzuciłam się na kanapę. Jednak w tej chwili naszła mnie ochota na domową pizzę. Tak, wiem. To nie jest zdrowe i Kuba nie byłby z tego zadowolony, no ale cóż. Patrzyłam tępo w biały sufit, nie mogąc się przełamać, żeby wstać. Brawo, Ness! Twoje lenistwo nie zna granic. I właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Wywróciłam oczami, nie zwracając uwagi na mojego niezapowiedzianego gościa. Chciałam choć chwilkę spędzić sama. Miałam po prostu ochotę pobyć sama. Tak po prostu sama. Nikt poza mną. Tylko ja i cztery ściany. Jednak mój gość nie miał zamiaru ustępować. Westchnęłam, zwlekając się z kanapy.
- Ness, kochana moja.- przytulił mnie Kuba, wchodząc do mojego mieszkania.
- Co Wy tu robicie?- zapytałam przerażona widokiem kilku piłkarzy Borussii. Jak bardzo się ucieszyłam, kiedy nie dostrzegłam Reusa? Niesamowicie!
Jednak moja radość szybko została ugaszona, kiedy zobaczyłam wyłaniającego się blondyna z grupki mężczyzn. Wywróciłam oczami, po czym wróciłam wzrokiem do Błaszczykowskiego. Uduszę cholerę!
- Przyszliśmy skosztować Twoich bardzo, ale to bardzo smacznych konfitur.- uśmiechnął się radośnie. Zaśmiałam się głośno.
- Mówisz poważnie?- zaczesałam włosy za ucho.
- Wyglądam jakbym żartował?- spojrzałam na chłopaków, uważnie lustrując Ich miny. Westchnęłam, zakładając na siebie bluzę.
- Rozgośćcie się.- wpuściłam piłkarzy do środka, a sama wychodząc zabrałam z jednej z półek klucze do piwnicy i wyszłam.
- Reus idź z Nią, bo się jeszcze zgubi.- sarknął Kuba. Wywróciłam oczami. Wiedziałam, że robi to specjalnie. Bardzo dobrze wie, że nie cierpię wielmożnego pana Marco Reusa i chce nas.. jakby to powiedzieć.. pogodzić? Nie uda Ci się to, braciszku!
Jednak moja radość szybko została ugaszona, kiedy zobaczyłam wyłaniającego się blondyna z grupki mężczyzn. Wywróciłam oczami, po czym wróciłam wzrokiem do Błaszczykowskiego. Uduszę cholerę!

- Mówisz poważnie?- zaczesałam włosy za ucho.
- Wyglądam jakbym żartował?- spojrzałam na chłopaków, uważnie lustrując Ich miny. Westchnęłam, zakładając na siebie bluzę.
- Rozgośćcie się.- wpuściłam piłkarzy do środka, a sama wychodząc zabrałam z jednej z półek klucze do piwnicy i wyszłam.
- Reus idź z Nią, bo się jeszcze zgubi.- sarknął Kuba. Wywróciłam oczami. Wiedziałam, że robi to specjalnie. Bardzo dobrze wie, że nie cierpię wielmożnego pana Marco Reusa i chce nas.. jakby to powiedzieć.. pogodzić? Nie uda Ci się to, braciszku!
- Nie potrzebuję ochroniarza.- uśmiechnęłam się lekko i wyszłam.
Roześmiałam się głośno, kiedy usłyszałam słowa rudego blondyna.. Aż tak jesteś zadufanym w sobie piłkarzyną?
Od autorki: Dobry wieczór! Jak Wam mija sobotni wieczór? Może znajdziecie chwilkę, aby skomentować mój rozdział? To niesamowicie motywuje, a mi jest motywacja cholernie potrzeba, bo stanęłam na 7 rozdziale i nie mam weny... Więc jak? Zmotywujecie trochę?
Błagam, tylko nie uduście mnie za początek.. Jestem niewinna! To.. tak wyszło ;d
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za 6 komentarzy po trójką! Buziaki! 💋💋
Roześmiałam się głośno, kiedy usłyszałam słowa rudego blondyna.. Aż tak jesteś zadufanym w sobie piłkarzyną?
Od autorki: Dobry wieczór! Jak Wam mija sobotni wieczór? Może znajdziecie chwilkę, aby skomentować mój rozdział? To niesamowicie motywuje, a mi jest motywacja cholernie potrzeba, bo stanęłam na 7 rozdziale i nie mam weny... Więc jak? Zmotywujecie trochę?
Błagam, tylko nie uduście mnie za początek.. Jestem niewinna! To.. tak wyszło ;d
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za 6 komentarzy po trójką! Buziaki! 💋💋
Tak wyszło? Ty jesteś nie dobra! Ale niestety nie jestem wstanie się na Ciebie obrazić, bo rozdział jest świetny. Jejku jak wkurza mnie ten Max to ugh... Mario jest taki kochany i mądry. Ideał :D Nareszcie wiem kim jest Daivd... Tylko co się z nim stało? Jak jedna tajemnica się rozwiąże to pojawia się kolejna.. Ech... Ness nie ma chwili spokoju od chłopców :D Jak nie Mario to Kuba i reszta ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i duuuużo weny życzę! ^^
Buziaki, Ola :*
Dobry rozdział, obyś nie wypadła z formy ;) Może jakieś wspomnienia o bracie w kolejnym rozdziale, albo troszeczkę pikanterii? Wierzę w Ciebie. Pozdrawiam - Paulina
OdpowiedzUsuńZawiodłam się na Tobie i to bardzo. Bo ja myślałam, że oni się pocałują albo chociaż on 'muśnie' jej usta, a tu proszę.. nic. Wydaję mi się, że za kilka rozdziałów Mario i Ness staną się bliskimi przyjaciółmi, bo lubią się i to widać. Mam nadziej, że Ness zaufa piłkarzowi i powie mu całą tajemnicę jaką w sobie trzyma. A co do Max'a to mnie zaczyna naprawdę denerwować, bo widocznie on prosi się o porządny wpierdziel :)
OdpowiedzUsuńKubuś to zawsze najlepszy! Gniewać się na niego nie można, bo się nie da. Ehh widać, że chcę aby Ness i Marco złapali jakiś wspólny kontakt ze sobą i zaczęli w końcu 'normalnie' rozmawiać, ale chyba mu się to nie uda.
Życzę Ci dużo weny! :**
Beoski!
Kurde!
OdpowiedzUsuńMyślałam że będzie mały buziaczek,taki tyci tyci a tu dupa 😂 potrafisz zaskakiwać
Rozdział cudowny *.* naprawdę,nie wiem co powiedzieć 😉
Wiem jak bardzo może boleć Ness strata Davida,jednak powinna być silna...wiem że da rade:)
Reus zaczyna mnie irytować mimo tego że nawet nie otworzył buzi 😂
Tak samo Kastner...ugh -_- ten to mnie denerwuje -_-
Z niecierpliwością czekam na następny ❤
Buziaki i dużo weny :***
Trzymam kciuki 👍