niedziela, 15 maja 2016

09 + WIELKI POWRÓT!

I gdyby nie to wszystko, to byłoby dobrze wiesz
A tak poza tym, to wcale nie jest okej, nie jest okej



- To co? Idziemy?- zagadnęłam. Wychodząc, niby niechcący szturchnęłam barkiem Marco, stojącego w drzwiach. Puściłam Mu sztuczny uśmiech w ramach przeprosin.
- No raz, raz! Ruszać się.. Marco, Ness!- zawołał Błaszczykowski. Jak zwykle się niecierpliwi.. Z tego co mówiła mi Agata, Mats mieszka dość daleko, ale Kuba nie może się spóźnić i musi wyjechać 40 minut przed ustaloną godziną, kiedy droga zajmuje jedynie 25 minut. Gdzie tu logika? Czy On zawsze musi być tak perfekcyjny?
Zakluczyłam szybko dom przyjaciela, wcześniej jeszcze czekając, aż Reus wygramoli się z mieszkania.
- Ruszasz się jak żółw.- syknęłam w stronę blondyna.
- Nie marudź.- pokręcił głową.- Panie przodem.- uśmiechnął się zawadiacko, przepuszczając mnie w furtce. Poczułam jak mnie szturchnął, kiedy dorównywał mi tempa, by po chwili niby niechcący klepnąć mnie w tyłek. Kurde, Reus!
- Co to miało być?- przystanęłam, patrząc pewnie w Jego oczy.
- Co? No okej, to było niechcący przecież.- uniósł ręce w geście obrony, by po chwili zaśmiać się cicho. Typowy facet.. Zachichotałam. Wsiadłam do samochodu, oddając klucze Agacie, po czym zapięłam pas. Piłkarze ustalili, że kiedy wrócimy Marco weźmie swój samochód, bo nie ma sensu jechać na dwa. Musiałam znosić Go przez kolejne kilka godzin. Oh, serio? Czy ten świat musi być tak okrutny? Po piętnastu minutach dotarliśmy pod piękny, dość duży dom. Planują mieć ośmioro dzieci?
Moje oczy przybrały rozmiar pięciozłotówek, kiedy zobaczyłam wnętrze domu. O Boże. Niebywale piękny. Widać, że był urządzony pod okiem kobiety.
Przywitałam się buziakiem w policzek z Cathy- żoną Matsa i od razu zaczęłyśmy gawędzić. Poszłyśmy do kuchni, a chłopcy zostali w salonie. Zrobiłyśmy wspólnie różnego rodzaju przekąski i zaczęłyśmy zanosić je do salonu. W międzyczasie Cathy wyjęła z piekarnika zapiekankę, którą zrobiła zanim przyszliśmy.
Moje serce przyspieszyło swój rytm, kiedy zobaczyłam wchodzącego do domu szatyna. Prawie upuściłam szklankę z napojem dla Marco, by po chwili usłyszeć wiązankę przekleństw z Jego ust. Ignorując złość i słowa dortmundzkiego piłkarza, rzuciłam krótkie: Sorki i poszłam z powrotem do kuchni. Zaniosłam talerze i sztućce, a zaraz za mną dziewczyny również weszły do salonu. Muszę przyznać, że pomieszczenie było naprawdę spore, ponieważ każdy miał dla siebie miejsce. Usiadłam przy kanapie, opierając się o Nią, kiedy nałożyłam sobie swoją porcję. Na moje nieszczęście Mario usiadł naprzeciw mnie. No zajebiście! Żyć nie umierać! Cały czas czułam Jego wzrok na sobie. Jego czy może Reusa, który co chwile tutaj zerkał?
Kiedy skończyłam jeść, zebrałam od wszystkich talerze, mówiąc Cathy, że sobie poradzę i poszłam do kuchni. Włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki, by po chwili ją włączyć.
- Wiesz gdzie są szklanki?- wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam Jego szorstki głos.
- Mam na czole wypisane służąca? Chyba sam możesz sobie znaleźć.- rzuciłam ostro i wyszłam, zostawiając Go samego. Niech sobie radzi sam, frajer.
- Co Cię ugryzło, Ney?- zachichotał Reus, pijąc swój napój.
- Spieprzaj, lamo.- zaśmiałam się, mierząc Go swoim wzrokiem.
- Ness!- wzrok Kuby mówił sam za siebie. Wywróciłam oczami, po chwili spotykając się z mrocznym wzrokiem Marco. Zmrużyłam oczy, nic z tego nie rozumiejąc. Jego oczy były takie dziwne.. Po chwili do salonu wszedł Mario. Spojrzałam na Niego przelotnie, nawet nie posyłając w Jego stronę lekkiego uśmiechu. Nie wiedząc czemu, miałam Mu za złe to spotkanie z blondynką. Jaka Ty byłaś głupia, dziewczyno...
Wyszłam z salonu, ciskając we wszystkich błyskawice. Rzuciłam krótko, że idę się przewietrzyć, ponieważ źle się poczułam i wyszłam, zamykając za sobą szklane drzwi. Usiadłam na dużej huśtawce, by po chwili się na Niej położyć. Zamknęłam oczy. Na chwilę zapomniałam o wszystkim. O Mario, o aroganckim Marco, o rodzicach, których tak naprawdę nie mam, o piłce, pracy, Marie, o pięknej Ashley i o zawiedzeniu. O cholernym zawiedzeniu. Ogromnym jak przepaść. Chyba oczekiwałam czegoś więcej. Chyba oczekiwałam zainteresowania swoją osobę. Oh, jestem tak naiwna...
Huśtawka zakołysała, a ja poczułam czyjaś obecność. Otworzyłam oczy, spoglądając na moją towarzyszkę. Zachichotałam.
- Co Cię bawi?- uśmiechnęła się lekko.
- Jestem głupia.- zachichotałam.- Jak cholera!- pisnęłam, śmiejąc się jeszcze bardziej. Nagle naszła mnie ochota na śmiech. Tak po prostu.. Nie potrafiłam się opanować.
- Gadasz głupoty!- puknęła mnie w nogę.
- Jak zawsze.- uśmiechnęłam się lekko, podnosząc. Usiadłam po turecku.
- Reus jest czasem strasznie irytujący. Wiem o tym, wszyscy o tym wiemy. Tego nie da się ukryć, ale jest naszym przyjacielem. Kochamy Go za to. No bo jaki byłby świat, gdybyśmy wszyscy byli tacy sami? Beznadziejny!- wzruszyła ramionami.
- Nie chodzi o Niego, ale dzięki.- zaśmiałam się.- Chodź, bo zjedzą Nam tę sałatkę z owocami, a miałam spróbować.- złapałam za Jej rękę i wstałam, ciągnąc za sobą Cathy. Ta tylko zaśmiała się głośno. Wpadłam do domu. Nadal rozmawiał z kimś przez telefon, chodząc w tą i z powrotem. Przeczesał swoje włosy ręką, spotykając się z moim wzrokiem.
- Pójdę do toalety.- rzuciłam do kobiety i weszłam po schodach na piętro. Weszłam do toalety i stanęłam przed lustrem, patrząc w swoje odbicie. Kim tak naprawdę jestem, co?

Złapał za moją rękę, powyżej łokcia, nie pozwalając mi odejść.
- Puszczaj!- syknęłam, wyrywając rękę z Jego uścisku.
- O co Ci chodzi? Czemu mnie unikasz? Co zrobiłem źle, co?- zapytał ze złością.- No mów!- uniósł ton głosu, kiedy nie odpowiadałam.
- Nie wrzeszcz na mnie, okej?- ja również uniosłam głos. Nagle przyparł mnie do ściany, stawiając krok w przód. Czułam Jego oddech na swojej twarzy.
- No powiedz o co chodzi!
- Może o to, że prawie mnie przelizałeś, a następnego dnia trzymałeś się za rękę z jakąś laską w restauracji? Może właśnie o to?- oburzyłam się, by po chwili się zaśmiać.
- Nie wiedziałem, że pracujesz akurat tam.
- Aha! Czyli gdybyś wiedział, zaprosiłbyś Ją do innej restauracji?- nie wierzyłam własnym uszom. Jeszcze miał czelność tak mówić.
- Nie! To znaczy.. Nie chciałem, żeby tak wyszło!
- Spadaj, Götze. Jesteś żałosny!- rzuciłam i czym prędzej zbiegłam ze schodów. Co za kretyn! - powtarzałam sobie w myślach.
Usiadłam na kanapie obok Kuby, puszczając do Niego lekki uśmiech. Zmrużył oczy, widocznie nie rozumiejąc mojego złego humoru. Nie miałam ochoty wtedy Mu tego tłumaczyć. Jedyne o czym marzyłam to to, żeby znaleźć się w swoim mieszkaniu, obejrzeć jakąś beznadziejną komedię romantyczną, trochę popłakać ze śmiechu, a trochę z równie beznadziejnego losu bohaterów. To głupie.. Po co jeszcze bardziej się dołować?
Jakiś czas później, usłyszałam donośny głos Reusa. Mówił, że będzie się zbierał, bo jutro wcześnie rano przyjeżdża Jego siostra z synkiem. Kuba chciał Go odwieźć, jednak On powiedział, że się przejdzie. Postanowiłam skorzystać z okazji i pójść razem z Nim. W końcu miał po drodze. Wiedziałam, że Kuba nie puściłby mnie samej, a nie chciałam zawracać Mu głowy, żeby mnie odwiózł.
- Marco! Pójdę z Tobą, okej? Jeżeli to nie będzie problem?- spytałam, zatrzymując blondyna. Widocznie był zdziwiony i nie spodziewał się czegoś takiego.
- Tak, jasne! Nie ma problemu.
- Ness, kochana czemu już idziesz?- zapytała Cathy.
- Jakoś nie czuje się dobrze. Jeżeli tylko chcesz to możemy się jutro spotkać na jakiejś kawie?
- Świetny pomysł. Podaj mi swój numer.- odparła, wyciągając telefon z tylnej kieszeni spodni. Podałam brunetce numer telefonu, pożegnałam się ze wszystkimi gośćmi, prócz Mario, a na koniec również z Matsem i Cat. Reus postąpił podobnie.
Poprawiłam torbę na ramieniu, wkładając ręce do kieszeni sweterka. Zerknęłam kątem oka na blondyna, idącego tuż obok mnie. Ręce trzymał w kieszeniach spodni, co chwile zerkając na ekran swojej komórki.
- Czekasz na telefon od kogoś?- spytałam, spoglądając na Reusa.
- Nie, czemu..? A tak, o to chodzi..- zrozumiał co miałam na myśli.- Nie. Tylko tak jakoś..
- Okej.- ucięłam, patrząc na czubki swoich butów, które akurat wtedy stały się tak bardzo interesujące. Dalsza droga minęła Nam w ciszy. Nie wiedziałam, że Marco potrafi się nie odzywać przez tak głupi czas. No, no panie Reus. Łapiesz punkty.
- Jesteśmy.- oznajmił, kiedy byliśmy już pod moją klatką.
- Dzięki, że mnie odprowadziłeś.- wysiliłam się na uśmiech.
- Nie ma sprawy.- uciął. Zbliżył się do mnie na trochę niebezpieczną odległość. Co On knuje? - To dobrej nocki..
- Powodzenia jutro z siostrzeńcem.
- Daj spokój.- machnął ręką.- Jest cudownym dzieciakiem.- uśmiechnął się szeroko.
- Lubisz dzieci?- zapytałam.. Okej, muszę przyznać, trochę uwodzicielskim głosem.
- Uwielbiam.- nie pozostał mi dłużny. Zrobił krok w przód.
- Miłego pocenia się jutro na treningu.
Oh, jak flirtować to na maxa!
- Z pewnością będzie miło.
- A może trener da Wam jutro ostry wycisk?- zaakcentowałam dwa ostatnie słowa.
- Chciałabyś.
- I to jak.- przymrużyłam oczy, by po chwili zaśmiać się.
- Odezwę się jutro.- powiedział pewnie i już chciał mnie pocałować w policzek, jednak odsunęłam się subtelnie i odeszłam w stronę klatki. Jego mina była bezcenna.


Od autorki: Wróciłam! Nie wiem jak to się stało, ale dałam radę. Przeczytałam ostatni komentarz pod ósmym rozdziałem i mówię: Czemu by znów nie spróbować? Zdaję sobie sprawę, że tutaj mógł już nikt nie zostać, ale cóż.. Może jednak?

To jak? Zaczynamy od początku? Tak jakby nic tutaj nie było, ale jednak kontynuujemy? Ja postaram się Was nie zawieść i dodawać regularnie rozdziały.

Przepraszam za rak długą nieobecność.. ☺ Pozdrawiam wszystkich i życzę miłej niedzieli! :*

3 komentarze:

  1. Wiesz, że dzisiaj rano o Tobie myślałam? Tak to się ściąga myślami. Aż sobie pogratuluję!:P
    Ogroomnie się cieszę, że wróciłaś!!!
    Ness jest hmm..Jest humorzastą zagadką. W dalszym ciągu ciężko mi ją rozgryźć.
    Powinna się mniej wyżywać na biednym Marco. To, że jest rudy to nie jego wina! Ktoś powinien jej w główce poukładać, stawiam, że będzie to Błaszczykowski..oby się pospieszył:D
    A Mario..dziadu jeden, no. Cóż więcej mam powiedzieć? Chyba do końca nie wierzę, że wróciłaś. Jestem aktualnie jednym wielkim szczęściem:D Dziękuję, za umilenie popołudnia!:))
    Tobie również życzę miłej niedzieli:)
    Jakbyś miała czas i ochotę to zapraszam do siebie na bloga (<-któremu właśnie minął rok ;o ) mr11-bvb.blogspot.com
    A ja już nie moge się doczekać 10 części. Coś ten flirt z Marco nie daje mi spokoju o.o
    Dużo dużo weny!<3
    Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie 💖 nie mogłam doczekać się kolejnego rozdziału aż tu w końcu się pojawił.
    Bardzo się cieszę, że znów wróciłas i mam nadzieję, że tym razem na dłużej.Czekam na nn.
    Pozdrawiam!:3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rodział piękny czekam na następny zniecirpliwiona. Masz talent. A Reus hym.. Na koniec podłapał plusów parę😍😘😋😝

    OdpowiedzUsuń